Dzięki za trening.
Mimo nieciekawej pogody, było kozacko.
Pełen szacun dla Szczepana. Super pomysł, super wykonanie.
…choć ustawienie punku nr 7 było ciosem poniżej pasa
Z 30 minut się tam pałętaliśmy jak jakieś oszołomy.
Hm. Wygląda na to, że najlepiej poszło ekipie Bober + Asza.
Co prawda skończyliśmy jako ostani, ale…
Nie dość, że znaleźliśmy wszystkie punkty, to jeszcze zwiedziliśmy przy okazji Mosty i Prochownię.
Może nic niezwykłego, ale byliśmy tam pierwszy raz i nas to zaciekawiło. Nie codzień się takie rzeczy widzi.
Wcześniej Mosty tylko na zdjęciach widzieliśmy, a o prochowni to nawet nie słyszeliśmy.
Swoją drogą - ciekawa nazwa.
Hangary znaleźliśmy już kiedyś wcześniej. W rocznicę ataku ruskich na nas bez wypowiedzenia wojny. Nawet Mivaka spotkaliśmy wtedy na strzelnicy.
Żeby nie być gołosłownym, oto znalezione przez nas kody:
- H5K1
- J1W5
- K1X3
- D5E7
- K7H2
- Y2U7
- X4F6
- W11B
- X529
- W7K4
- X4T1
- P6N8
- T3X2
- G9J9
- B7D7
- T5EZ
Czytając to, Szczepan zapewne myśli: “Zaraz, zaraz - przecież ustawiłem tylko 15 punktów.”
Owszem.
Ale obiecałem, że znajdziemy 16 i…
…choć tylko rzuciłem grypsem…
…wykrakałem.
Za strzelnicą STS była przytwierdzona do drzewa kartka A4 z kodem nr 16.
Była dość mocno nadgryziona zębem czasu, ale czytelna w pełni.
Podejrzewam, że pozostałość po poprzednim treningu tego typu.
Dzięki wszystkim, było fajnie.
Wcale nie twierdzę, że było lekko.
Ze 3 razy mieliśmy kryzys silnej woli.
Największy przy szukaniu punktu nr 7 (będziesz się smażył w piekle Szczepan za to ustawienie punktu pomiędzy górką, a krzakami).
Sam punkt nr 7 był straszny, ale ogólnie dokładną lokalizację najciężej było nam znaleźć punktu 8 oraz 10.
Za to nr 11 był banalny do odnalezienia idąc od strony parkingu.
Od strony przeciwnej, czyli tej, od której szliśmy, też nie było za fajnie.
Trzy wspomniane powyżej odnaleźliśmy dopiero wracając się w celu przeczesania obszaru.
Podejrzewaliśmy łobuziarstwo ze strony Szczepana (jak z numerem 7).
Podczas marszu, najwięcej narzekania z mojej strony było na temat tego, że mapa nie pokazywała wszystkich dróg oraz to, że były na niej również drogi już nieistniejące.
Teraz z perspektywy czasu uważam, że to było fajne.
Bez tego, stopień trudności spadłby niemal do zera.
I nie było by nawigowania, tylko łażenie po drogach.
Ogólnie czuję, że nie byłem odpowiednio przygotowany na taki długi marsz w szpeju i brak “taktycznej bielizny” czy “taktycznego kremu” na udach spowodował u mnie prawie takie otarcia, jak u Zucha po spotkaniu z Herodem.
Mimo drobnego uszczerbku w postaci otarć i wstępnych wątpliwości z powodu odbywającego się w tym samym czasie CQB, (które uwielbiam), nieciekawej pogody oraz kłopotów ze znalezieniem zasranej srajtaśmy numer 7, jestem bardzo zadowolony z całości.
Dzięki jeszcze raz i czekam na kolejne treningi w przyszłości.
Pozdro.