Jak umierają cyborgi?-hey bro it's milsim-kluczewo 17.12.16

Dzięki Szela za organizację. Nie będę po raz setny pisał, że miejscówka jest przednia - wszyscy to wiemy. Dzięki wszystkim, którzy choć trochę wczuli się w klimat “milsima” i działali, bądź próbowali działać według zasad.
Szkoda, że część osób przyjechała na piknik, drzeć wesoło ryjki a zasady CCS miały generalnie w dupie. Albo ktoś nie chciał doczytać i okazał się totalnym ignorantem, albo przeczytał i zlał - czyli okazał się oszustem. Nie będę pokazywał palcem, ale może warto przemyśleć i ograniczyć jednak wyjazdy do strzelanek “500fps plus”.
Z innej beczki - na pewno jest mnóstwo rzeczy, które trzeba poprawić (piszę tu w kontekście frakcji separatystów") i z pewnością sobie to przegadamy Mam nadzieję, że wnioski nie pójdą na marne i na kolejnej edycji będzie nam wszystko szło dużo sprawniej.
Dzięki za spotkanie.
T.

Po moim pierwszym uczestnictwie w tak wiekszym scenariuszu i pozorowania pola walki ,muszę powiedzieć że dupy nie urywa.Wiekszosc ludzi chwali tego typu rozgrywki , lecz po dzisiejszym wypadzie i komentarzy innych graczy jestem na nie.Wiele niejasności,Terminatora na wysokim poziomie u medyk który nie dokonca wiedział na czym polega jego rola.Dostalem w glowe ,wołam medyka z wyciągnięta szmata a ten mi karze iść na respa.Nawet nie pofatygowal się by podejść zobaczyć jaką kartę wylosowalem.Jestem zawiedziony dzisiejszym dniem a tyle ciekawych rzeczy się słyszało.To już niedzielne strzelanki lepiej wypadają:)

@Rico-jak miałeś wyciągnietą szmate,to dobrze Ci powiedział. Szmata oznacza trupa.

To właśnie pokazuje,że ludzie przyszli z nastawieniem jak na jebankę-machanie flagą,krzyki dostałem,bandażowanie się sznurówką itd.

Dupy nie urywało,bo Wy gracze dupy nie urywaliście swoim podejściem. Nieważne jak się org napracuje nad rozgrywką,bez ludzi z wczuciem w klimat nie będzie dobrej rozgrywki.

Jak dla mnie było za dużo ludzi i z nieodpowiednim nastawieniem-to sprawiło,że była to zwykła niedzielna strzelanka,fajna,ciekawa aczkolwiek niedzielna jebanka z 4 flagami do zdobycia.

Ja dziękuje orgowi za włożony trud w scenariusz. Dziękuje Szela :slight_smile:
Dziękuje też ludziom którzy podeszli do tematu poważnie-Ci ludzie jak sądzę bawili się dobrze(ja się do nich zaliczam) :slight_smile:

Co tu dużo mówić? Bez dobrych graczy, którzy są połową sukcesu, żaden Mil Sim nie będzie wystarczająco dobry. Do tego trzeba dorosnąć. To nie jest coś dla niedzielnych jebankowiczów, że tak pozwolę to sobie określić (no tak, przepraszam).

Każdy z nas tworzy klimat takiej imprezy i na tym poziomie terminatorka powinna być spotykana sporadycznie ( bo różnie się życie układa, nie zawsze poczujesz, usłyszysz, zobaczysz trafienie ), a tego typu impreza powinna zrzeszać prawdziwych pasjonatów, którzy wspólnie dążą do tego, aby satysfakcja była jak najlepsza. Na tym to polega. Na wczuwaniu się w swoją rolę.

Choć nagłe obowiązki zmusiły mnie do odpuszczenia sobie wyjazdu, to mam nadzieję, że w następnej edycji się pojawię. Nie dlatego, że większość mówi: “super impreza, nie ma wejściowego i grochówa za frajer”. Tylko dlatego, żeby te lokalne imprezy stawały się lepsze, dzięki zaangażowaniu tych, którzy potrafią coś od siebie dać, a potem oczekiwać.

Już się wyżyłem :laughing:

Brak oznaczeń to nie był dobry pomysł. Dzięki dobrej komunikacji radiowej dało się jeszcze grać na dużych obszarach, ale gdy walka odbywała się w budynkach razem z sojusznikami z którymi wcześniej nie graliśmy to słabo było. Ciężko zapamiętać jak wygląda 40 sojuszników i 40 przeciwników. Raz zostałem zanożowany w trakcie rozmowy bo okazało się, że rozmawiam z wrogami (oni też na początku nie wiedzieli). (chyba) Organizator twierdził, że to milsim, więc mamy odtwarzać pole walki i nie będzie oznaczeń. Problem w tym, że w realu wojska mają zupełnie inne umundurowanie, a na przykład na na Ukrainie gdzie każdy nosi co innego Ukraińcy stosują żółte taśmy. Mam nadzieję, że następnym razem będzie podział np. jedna strona mundury piaskowe, druga zielone, albo chociaż taśmy, bo w innym wypadku mnie nie będzie. A ponoć to miał być milsim osadzony na Ukrainie.

Szczepciu, tu akurat nie masz racji:

Zranienie:

Niezależnie ile kulek trafi Cię w serii jest to jedno zranienie. > Jeśli zostałeś trafiony padasz na ziemię oznaczasz trafienie czerwoną szmatą i losujesz kartę CCS. > Jeśli nie masz kart CCS lub z innych względów nie losujesz ich, padasz na ziemię i leżysz, nie możesz wzywać pomocy (jak WZW). Jeśli w ciągu 15 minut nie nadejdzie pomoc nie żyjesz (KIA). Osoba, która będzie udzielać Ci pomocy powinna zacząć od podania Ci kart do losowania. Każde kolejne trafienie oznacza kolejną ranę i kolejną konieczność losowania efektu.
Nie ma obowiązku przerywania ognia, aby trafiony przeciwnik wylosował kartę ran. Rannych przenosimy w dowolny realny sposób. Każda rana jest rozpatrywana oddzielnie, nie ma maksymalnej ilości zranień, a rany się nie sumują.

Oczywiście mówię tu o tej konkretnej imprezie bo takie zasady są w pierwszym poście.

Osobiście dzień zaliczam do mega udanych, co do oznaczeń miało to swoje plusy i minusy :wink: jak wszystko. A jak wspomniał wcześniej Havoc tak naprawdę to od nas jako graczy zależy jak będzie wyglądała cala rozgrywka. Jeszcze raz dzięki za (jak dla mnie) udana rozgrywkę i pod względem dowodzebia (radziu dobra robota) jak i atrakcji w postaci ogniska i ciepłego jedzonko :wink:

O, to jednak była micha?

Jak o 15:30 zeszliśmy z Wieży Kontroli Lotów, to na parkingu po wyżerce zostało już tylko (mgliste!) wspomnienie :stuck_out_tongue:

A no była… I to całkiem zacna :wink:

Ja również bawiłem się świetnie , za co dziękuję organizatorowi jak i całej ekipie Cyborgów z dowodzeniem Radzia :slight_smile:

Faktycznie było kilka sytuacji gdzie przed naciśnięciem spustu trzeba było się dwa razy zastanowić aby swojemu nie zaszkodzić i było też tak że na zastanawianie się , czasu nie było :wink:
Natomiast w żadnym wypadku moim zdaniem nie wpłynęło to negatywnie na rozgrywkę .

Dziękuję jeszcze raz organizatorowi jak i wszystkim graczom którzy poważnie potraktowali scenariusz i wczuli się w klimat rozgrywki .

Pozdrowienia dla Grzybiarzy oraz ekipy z którą spędziłem drugą część rozgrywki no i oczywiście pozdrawiam Dobrzany :smiley:

Dziękuje wszystkim za kawał dobrej zabawy. Pozdrawiam separatystów, było nieźle ale mamy jeszcze trochę do zrobienia. Errhile, oprawa muzyczna na bardzo wysokim poziomie. Postaram się żebyśmy następnym razem jeszcze grali i tańczyli. :smiley:

Przyszły milsim będzie jeszcze lepiej opracowany, uczymy się, stawiamy sobie poprzeczkę coraz wyżej. Więc przed wydarzeniem zalecam przygotować odpowiedni stan umysłu.

Szajba dzięki za pozdrowienia, zawsze spoko się spotkać.:smiley: Mam nadzieję, że niedługo wpadniemy do Was na rejon. :stuck_out_tongue:

Jak na pierwszą próbę organizacji mil-sim’a to nie było tak źle :wink: W sumie to był bardziej scenariusz o 4 flagi z elementami pozoracji pola walki, patrz CCS, a niektóre akcje były bardzo fajne.

Przemyślałbym sprawę kart, bo to naprawdę trzeba się wczuć w klimat przy tak małym terenie i dużej liczbie graczy. Może warto zgapić z takich imprez jak BorderWar gdzie medyk ma listę numerków z przypisanymi ranami do nich. Podchodzi do rannego i ten mówi losowy numer. Zależnie co trafi (rana kończyn, korpus, głowa , KIA) to tam się go bandażuje i opatruje. Na takie 40 numerków niech 8 będzie KIA. Szybko będą ludzie padać od ran i wracać na respa. Tylko znów to się rozchodzi o bycie fair i nie mówienie swoim kompanom jakie mają brać numery.

Jedna uwaga Panowie i Panie. Pirotechnika jest spoko, granaty dymne dają fajny efekt i podrasowują rozgrywkę, ale błagam i proszę o uruchomienie wyobraźni. Podczas ostatniego ataku na bazę nr. 4 leciało tyle granatów-samoróbek, że co 3 był poprzedzony komunikatem “Granat”. Pomijam, że widziałem na własne oczy jak 2 Panów z separatystów rzucało granatem z jednej skarpy na drugą i dobrze ich własny kompan-trup wcześniej się oddalił na respa. W przeciwnym razie jeden z granatów idealnie trafiłby między jego nogi z brakiem czasu na reakcję.

Czekam na kolejną edycję z większym terenem ofc :slight_smile:

Dobra, niedziela minęła, emocje opadły, można się pokusić o ocenę.

Subiektywną jak cholera, zwłaszcza, że nie “pograłem” (zakończyłem scenariusz nie wystrzeliwując ani jednej kulki - no, ale taki los kataryniarza w poście, znaczy, przepraszam, radiooperatora. Jak to w którymś momencie tłumaczyłem Bardanowi, c’est la guerre…).

Nie uważam tej gry za milsim. “Łupanka o flagi” to znacznie lepszy opis.
500 kulek w magazynkach i uzupełnianie ich co respawn to nie jest ograniczenie amunicji tak naprawdę.
Nieograniczona liczba respawnów.
Użycie kart CCS nie sprawia, że gra stanie się automatycznie milsimem. Zwłaszcza, gdy poziom zranienia “zgrzyta” w połączeniu z mechaniką respa - co z tego, że WZW respuje się 10 minut szybciej, niż KIA, skoro nie wolno mu pójść na respa (a bez transportu sanitarnego jedyna opcja to przynajmniej czterech kumpli taszczących klienta na noszach. W takiej rozgrywce system po prostu karze za ewakuację, o czym zreszta pisałem już wczoraj Szeli na PW).
Mam też poważne wątpliwości co do zasad pancerzy osobistych (jeżeli pancerz “redukuje wszystkie postrzały o 1 poziom”, to zamiast 4 ran lekkich, 3 ciężkich, 1 WZW i 1 KIA opancerzony gracz ma w talii, efektywnie, 4x “nic się nie stało”, 3x RL, 1x RC i 1x WZW) - zwiększają szansę na “olanie” trafienia zdecydowanie za mocno, jak na mój gust…

O terminatorce wypowiadał się nie będę bo, jak wspomniałem, nie miałem okazji do nikogo postrzelać.

W dużej mierze zgadzam się z merytorycznymi uwagami Err’a.

Sam bawiłem się dosyć dobrze - funkcję medyka sobie przećwiczyłem i utrwaliłem procedury. Jako sanitariusz miałem jednak niezły pogląd na podejście graczy do tematu milsimu. Oprócz doświadczonych graczy, których znam to mało kto się wczuł - mowa o Cyborgach. Już same komentarze ludzi na odprawie mówiły czego należy się spodziewać… 80% losowań kart ran kończyło się na ranach lekkich kończyn. Znaczna część graczy nie wiedziała nawet co to Karty Opatrywania Rannego. Jedyne WZW, o którym słyszałem, że ktoś wylosował to był postrzał Heroda, czyli drugiej osoby, oprócz mnie, przygotowanej do pełnienia funkcji medyka na całą stronę Cyborgów! Zapewne WZW, czy KIA było więcej - mówię co słyszałem lub widziałem jako medyk.

Moje sugestie na przyszłość:

  • opłata za wejście (eliminacja przypadkowych i marudzących ludzi), metoda znana ze swojej skuteczności
  • rewizja zasad pod kątem wzajemnego wykluczania się (o czym wspomniał Err)
  • ustanowienie pododdziałów/dowódców przed grą
  • wymaganie od ludzi podania swojej funkcji przed grą, aby mogli się przygotować do jej pełnienia
  • jakkolwiek forma oznaczenia stron; jeżeli nie taśmy, to może tonacja mundurów lub forma nakrycia głowy (argument, że “to jest milsim” upada w zestawieniu z innymi naciągnięciami lub porzuceniem zasad typowo milsimowych :wink: )
  • skonstruowanie jakichkolwiek misji, inaczej impreza będzie odbierana tak jak Groszek napisał - typowa walka o 4 flagi.

Zakładam, że celem Szeli było przybliżenie szerszemu gronu idei MilSima. Pomysł bardzo dobry i godny pochwały, jednak wszystko rozbija się o podejście ludzi. Tego, Szela, niestety nie zmienisz - ci co chcą połupać jak co weekend to przyjadą i zepsują grę innym, a Ci co chcieliby trochę “posymulować” będą się tylko wkurwiać. :neutral_face:

Jeszcze co do pojazdów (pomijając fakt, że taki posiadamy) - “to jest milsim” :wink: W realu kogoś interesuje, że przeciwnik nie ma adekwatnej ilość środków? Poza tym jeszcze kwestia miejsca jakim jest Kluczewo - jest lepsze miejsce do użycia tego typu środków? :wink:

Podsumowując Szela - idziesz w dobrą stronę, jednak pora odrzucić półśrodki. Albo semi-milsim (bo do milsimu to jeszcze bardzo daleka droga) albo typowy większy scenariusz, o dużej dynamice, dla znacznej ilości graczy. Miejscówka ma taki potencjał, że cokolwiek byś nie wybrał będzie dobrze.

Co do pojazdów - wiesz, Gumiś, wszystko jest do ogarnięcia.

Tylko trzeba pamiętać, że to jest gra. A gra musi zakładać równe szanse graczy na zwycięstwo, inaczej dla jednej strony staje się to frustrująco trudne, a dla drugiej nużąco łatwe.

Posiadanie pojazdu jest atutem, który zapewniałby w sobotniej grze znaczne ułatwienie dla strony (zakładając, że posiadała by go tylko jedna strona).
Uczciwość rozgrywki wymagałaby zatem, żeby strona przeciwna miała do dyspozycji równie silny atut (zaznaczam - “równie silny” to może, ale nie musi oznaczać “identyczny”).

W sumie jeżeli mamy robić prawdziwy milsim to tak jak wspomniał Erhille, można dopuścić pojazdy w zamian za jakiś silny atut dla strony przeciwnej.

Przypuszczalnie mogłoby to wyglądać tak, że strona cyborgów ma pojazdy ze względu na lepsze wyposażenie armii, ale za to ich respawn wynosi 1:30h dla KIA, 1h dla WZW i 45min dla RC, 30 min dla rany lekkiej. Separatyści nie posiadają pojazdów, ale za to dzięki poparciu lokalnej ludności i błyskawicznego tempa rekrutacji nowych wojowników ich respawn wynosi 30 min. Mówimy oczywiście o transporcie nieuzbrojonym i służącym do ewakuacji rannych. Ba, zmotywowałoby to cyborgów to transportu rannych ludzi w celu zaoszczędzenia czasu. Tylko milsim to powinno być około 12-24h.

Jeżeli dla kogoś to za dużo siedzenia na respie a za mało strzelania to zapraszam na zwykłą niedzielną strzelankę. Mil-sim polega na tym, że 10 razy dowódca zrobi rachunek zysków i strat zanim zaatakuje oddział wroga. Wtedy to nawet karty mają sens. Częściej się zrywa kontakt niż atakuje i nie ma to jak buszowanie po terenie przeciwnika przez 6h. Kontakt ogniowy to ostateczność jeżeli cel misji tego nie wymaga ofc.

Dodatkowo w cenie wstępu dorzuciłbym 2-3 opatrunki. Nie wojskowe, ale zwykłe z apteki. Kosztują 50gr, a przynajmniej każdy ma go przy sobie. Sam miałem chyba z 6 opatrunków, czyli de facto udało mi się opatrzyć około 12 rannych, ale każdy robił zdziwioną minę jak pytałem czy mają własny. Temat apteczki to temat rzeka. Ludzie wydają ogromne pieniądze na sprzęt, repliki, wyposażenie czy mundury, ale cięzko mieć przy sobie zwykły zestaw do pierwszej pomocy. No tak, ale jest schowany w ładownicy, czyli nie daje punktów lansu :wink:

Groszq, opatrunki W (wojskowe) z demobilu chodzą na Pazzegro po złotówce zazwyczaj. Miałem w sobotę 4 własne, i ze 30 grupowych - do zabawy w symulację są idealne.

Na KZRach zresztą były wliczone w koszt wejściówki.

Apteczka to osobna sprawa - owszem, noszę, ale apteczkę wyciągam, kiedy komuś stanie się prawdziwa, a nie symulowana krzywda. Z punktu widzenia rozgrywki nie biorę apteczki pod uwagę - ona jest na serio. Owszem, jak 10 lat bawię się w ASG, tak opatrunku osobistego z apteczki użyłem słownie dwa razy.

Gumiś: i wszystko na ten temat.
Moim zdaniem b. dobre podsumowanie, które pokazuje jak było, i w którym kierunku należy iść. Wniosków jest aż nadto do wyciągnięcia - teraz tylko determinacja orgów aby pójść we właściwą stronę.
Osobiście wolałbym zrobić rozgrywkę 12-24h z połową ludzi, którzy byli, ale są świadomi w co się pakują i bezwzględnie przestrzegają zasad.

Erhille, oczywiście, że apteczka powinna być na serio i lepiej ją mieć i nie użyć, niż nie mieć i potrzebować. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby trzymać w niej 3-4 zwykłe opatrunki do symulowania rannego. Nikt nie mówi tu o tamowaniu symulowanego krwotoku czy zakładania stazy :wink:

Bardziej chodzi mi oto, że jeżeli jako organizator nie zadbasz o opatrunki to ludzie tym bardziej, a tego mocno brakowało przy kartach CCS.

Wszystko prawda, ale z drugiej strony impreza nie była odpłatna - i nie można oczekiwać od organizatora, że w takiej sytuacji wyciągnie stówę czy dwie z kieszeni, żeby siedemdziesięciu paru uczestników odstało po opatrunku na twarz i mogło się fajnie bawić.

Co oczywiście powoduje, że wracamy do tego, o czym już wspomniał Gumiś: odpłatność za imprezę.
Piątak od osoby to już - przy 60 graczach - trzy stówy. Nie jest to wprawdzie “pensja prezesa” (z pozdrowieniami… ci co mają wiedzieć, że to do nich, to wiedzą :wink:) ani szczególnie wielka fortuna, ale starczy, żeby każdemu dać do łapy opatrunek i mapę, a dowódcy jeszcze granat dymny - i przy dobrych wiatrach wystarczy kasy, żeby organizator uczcił przeprowadzenie imprezy zasłużonym piwem. I na rolkę taśmy do oznaczania też się fundusze znajdą*.

Plus odsieje to przypadkowych ludków, którzy przyjechaliby na każdą imprezę, byle darmowa była.

* metoda spraktykowana na KZRach: przy odprawie wręczaliśmy dowódcy strony rolkę taśmy z pytaniem, czy chce oznaczyć swoich ludzi (lepsza identyfikowalność) czy też nie (lepsze maskowanie). W większości przypadków dowódca rezygnował z oznaczeń… ale miał taki wybór.